Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Tadeusz Boy-Żeleński

Ïðî÷èòàíèé : 226


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Dusza Poety

Scena estradowa
Sala przyćmiona. Scenka oświetlona seledynowym światłem. Na kanapie leży poeta i chrapie, odczasu do czasu mu się odbija. Na podłodze stoi miednica. Akompaniament gra bardzo delikatnie ustęp z "Karn



Usnął.  Usypia.  Jeszcze  chwila  jedna,
A  już  polecę,  na  krótko,  niestety!
Ulecę  W  przestrzeń,  ja,  skazanka  biedna,  
Dusza  poety...
 
Ha!  Jakaż  dola!  Potęgą  nieznaną
Na  wiek  wtrącona  w  to  leniwe  cielsko,
Więzić  w  nim  muszę  mą  niepokalaną  
Glorię  anielską...
 
Jedno  wytchnienie  to,  gdy  sen  go  zmorzy
Lub  gdy  z  opilstwa  legnie  jak  trup  blady,
A  mnie  porywa  wówczas  wicher  boży  
Hen,  w  gwiazd  miady...
 
Kto  nas  sprzągł  razem?  Po  co?  W  jakim  celu?
Za  czyje  winy?  Na  pokutę  czyją?
Każąc  śnić  życie  jednemu  wśród  wielu,  
Co  tylko  żyją?...
 
Po  co  i  na  co  tłuc  mi  się  daremnie
W  tej  biednej  piersi,  ach,  nazbyt  człowieczej,
Tchnąc  w  nią  niepokój  tej,  co  mieszka  we  mnie,  
Ogromnej  rzeczy?...
 
Za  co  mi  cierpieć,  jak  w  godzinie  męki,
Którą  śmie  nazwać  godziną  tworzenia?
Plami  dotknięciem  swej  kosmatej  ręki  
Mój  świat  marzenia...
 
Za  co  mi  patrzeć,  jak  pomiędzy  gminem
W  mój  blask  się  stroi,  mą  boskością  puszy,
Jak  się  bezecnym  staje  kabotynem  
Swej  własnej  duszy?...
 
A  znowu,  kiedy  nań  się  wzajem  patrzę,
Jak  go  szaleństwo  mych  skrzydeł  urzekło,
By  go  przez  wzruszeń  sensacje  najrzadsze  
Gnać  w  zwątpień  piekło;
 
Gdy  widzę,  jaką  kaźńię  wprzęga  srogą,
Aby  się  czepić  by  za  kraj  mej  szaty,
Żal  mi  nędzarza,  co  płaci  tak  drogo  
Bilet  w  zaświaty...
 
Jam  winna  temu,  że  w  odmęcie  grzechu
Melodii  szuka  dla  swej  biednej  pieśni,
Klnąc  los  swój,  iż  mej  harmonii  oddechu  
Nie  ucieleśni...
 
Poeta  wydaje  dźwięk  przeciągły  a  podejrzany.
 
Jam  winna  temu,  że  to,  co  zamarło
W  człowieczej  piersi  z  odwiecznych  zrozumień,
Próbuje  wskrzesić  lejąc  w  spiekłe  gardło  
Żytniówki  strumień...
 

Poecie  haniebnie  się  odbija.
 
Ja  go  w  sromotne  Pędzę  lupanary,
Rwąc  się  ku  piękna  wiecznego  świątyni,
I  patrzeć  muszę,  na  domiar  mej  kary,  
Co  on  tam  czyni...
 
Poeta  oblizuje  się  przez  sen.
 
I  jedno  tylko  pragnienie  tajemne,
I  jedno  tylko  przyświeca  mi  hasło:
Rozżarzać  tchem  mym  to  płomię  nikczemne,  
By  rychlej  zgasło...
 
I  czekam,  marzeń  nić  snując  leciuchną,
I  pytam  z  drżeniem  co  chwilę,  azaliż
Nie  przyjdzie  moment  wreszcie,  że  to  próchno  
Zmiecie  paraliż?..
 
Wówczas  skrzydłami  zatrzepocę  i  nad
Ziemskie  padoły  zapieję  radością,
Że  już  się  skończył  śmieszny  konkubinat  
Prochu  z  wiecznością!...
 
Poeta  chrapie  przeciqgle  i  przewraca  się  na  drugi  bok,  wypinając  się  ku  publiczności  gestem  mimo  woli  i  niewinnie  prowokacyjnym.


Íîâ³ òâîðè