Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Czesław Miłosz

Ïðî÷èòàíèé : 124


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Po wygnaniu

Już  nie  goń.  Cicho.  Jak  miękko  deszcz  pada
Na  dachy  tego  miasta.  Jak  wszystko  jest
Doskonałe.  Teraz,  dla  was  dwojga  budzących  się
W  królewskim  łożu  pod  oknem  mansardy.
Dla  mężczyzny  i  kobiety.  Albo  dla  jednej  rośliny
Podzielonej  na  męskość  i  żeńskość,  które  tęskniły  do  siebie.
Tak,  to  mój  podarunek.  Nad  popiołami.
Na  gorzkiej,  gorzkiej  ziemi.  Nad  podziemnym
Echem  wezwań  i  przysiąg.  Abyście  o  poranku
Byli  uważni:  pochylenie  głowy,
Ręka  z  grzebieniem,  dwie  twarze  w  lustrze
Są  tylko  raz,  na  zawsze.  I  niekoniecznie  w  pamięci.
Abyście  byli  uważni  na  to,  co  jest  chociaż  mija
I  w  każdej  chwili  wdzięczni,  świętujący  wszelkie  istnienie.
Ten  mały  park,  zielonawe  popiersia  z  marmuru
W  świetle  perłowym,  w  letni  drobny  deszcz
Niech  jak  był  kiedy  pchnęliście  furtkę  zostanie.
I  ulica  wysokich  zliszajonych  bram,
Którą  ta  wasza  miłość  nagle  przemieniła.


Íîâ³ òâîðè