Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 10
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Jan Kochanowski

Ïðî÷èòàíèé : 127


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Księgi wtóre – Pieśń XX

Jaką,  rozumiesz,  zazdrość  zjednałeś  sobie,
Zacny  biskupie,  w  mojej  małej  osobie,
Żeś  mię  z  domu  wyciągnął  w  te  dalsze  strony
Od  małych  dziatek  i  od  teskliwej  żony?

Nie  myśli-ć  ona  o  tym,  że  ja  przy  tobie
Głowy  nie  ufrasuję  bynamniej  sobie;
Że  w  twym  pałacu  mieszkam,  że  przy  twym  boku
Siadam;  koń  mój,  sługa  mój  na  twym  obroku.

Rychlej,  niesposobnego  będąc  świadoma
Zdrowia  mego,  frasuje  swe  serce  doma,
Żebych  jakiej  choroby  nagłej  nie  użył
Nie  mając,  kto  by  mi  w  tym  jej  sercem  służył.

Ciężar  także  domowy,  społeczny  nama,
Teraz  w  mej  niebytności  musi  nieść  sama,
Strzegąc  w  domu  porządku,  warując  szkody,
Dziatek  lichych  pilnując,  zakładów  zgody.

Któż  wie,  jesli  i  tego  przed  się  nie  bierze
(Acz  wątpić  nie  potrzeba  o  mojej  wierze),
Że  na  świecie  rodzą  się  takowe  zioła,
Których  smak  pamięć  domu  wygładza  zgoła;

Że  taka  jest  muzyka  i  takie  strony,
Których  człowiek  słuchając,  już  ani  żony,
Ani  dziatek  nawiedzi,  ale  w  niewoli
Pod  pany  sromotnymi  wiecznie  trwać  woli.

To  i  czego  jest  więcej,  zawżdy  w  miłości
Serca  trapi,  chocia  też  zstawa  ufności;
A  ty  nie  bądź  przyczyną,  biskupie  drogi,
Niczyjej,  lubo  słusznej,  lub  płonej  trwogi!

Ale  złącz,  jakoś  rozwiódł,  bo  acz  oboje
Twój  urząd  niesie,  wszakże  wyroki  twoje
Na  ludzkiej  chęci  wiszą:  i  ja,  i  ona
Nie  pragniewa  do  śmierci  być  rozdzielona.


Íîâ³ òâîðè