Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Stanisław Grochowski

Ïðî÷èòàíèé : 164


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Hołubek

Umyśle  mój,  kędy  zmierzasz,
Którym  wiatrom  żaglów  zwierzasz?
Zajrząc  Hołubka  mogile,
O  nim  śpiewam  tej  to  chwile,
Żołnierzom  go  na  wzór  stawię,
Uszy  ich  nieco  zabawię;
Niech  im  Hołubkowe  sprawy  
Drogę  skazują  do  sławy.  
Odpuśćcie,  umarli,  proszę,  
Hołubka  od  was  wynoszę:
Nie  ma  ten  nic  z  umarłemi,  
Który  brzmi  sławą  na  ziemi.
Hołubku  niewysłowiony,  
Pod  Byczyną  postrzelony,  
Miej  ten  dank  między  mężnymi,
Dla  ojczyzny  poległymi:
Zabit-eś,  lecz  nie  zabita  
Sława  twoja  się  rozkwita,  
Która,  póki  świata,  nigdy  
Od  czasu  nie  uzna  krzywdy.  
Odleciałeś  towarzystwa  
I  rycerskiego  myślistwa,  
Krew  ojczyźnie  ofiarując,  
Gardłem  wolność  zastępując.
Ale  i  śmiertelne  skrzydła,  
Był  czas,  gdy  nie  znały  sidła,  
A  gdzieś  pióro  ronił  z  siebie,  
Tam  wnet  było  po  potrzebie.  
Pióra  były  strzały  one  
I  kule  nieuchronione;
Paznokty  ani  gryffowe,
Tak  ostre  szable  gotowe.
Twe  półhaki,  twe  rusznice,
By  ogromne  łyskawice,
Strach  przed  sobą  prowadziły,
A  z  Niemców  trupy  czyniły.
Same  u  Rabsztyna  skały,
Zdumiawszy  się,  oglądały
Dzielnych  Kozaków  twych  rotę
I  krwawą  rąk  ich  robotę.
Tam  łup  nieoszacowany
Rycerskim  dziełem  dostany,
Jako  orzeł  między  ptaki,
Miotałeś  między  junaki.
Widząc  nieprzyjaciel  twoję
I  silną,  i  dzielną  zbroję,
Przewabiał  cię  z  gołębińca,
Roty  potężnej  hodyńca;
Lecz-eś  odmawiał  w  te  słowa:
"Próżna  to,  Niemcy,  namowa,  
Darmo  tu  zdradziec  patrzacie,  
Już  wszystkich  u  siebie  macie".  
Tak  mówił  mąż  zawołany,  
Miłością  cnoty  pijany,  
Drugi  słowieński  Scewola,  
Kozak  sarmackiego  pola.  
A  potem,  w  sławnej  potrzebie,
Na  czoło  stawił  sam  siebie;
Tamże  pięknej  sławy  syty,  
Upadł  z  półhaku  zabity.
Nie  tak  traci  swej  ozdoby  
Ciało  zemdlone  z  choroby:
Jako  w  ten  czas  siły  zbyła  
Rota,  gdy  wodza  straciła.  
Tak  się  rozprasza  nierado,  
Kiedy  wodza  zbędzie,  stado;
Idzie,  powiesiwszy  rogi,
Różnym  torem  w  błędne  drogi.
Hołubku,  sławny  rycerzu,
Póki  żywioły  w  przymierzu
I  dokąd  słońce  na  niebie,
Nie  przepomnią  w  Polszcze  ciebie.
Tej  dzielności  w  on  wiek  złoty,
Zarzuciwszy  swe  pieszczoty,
Pilnowali  ludzie  młodzi.
Za  takim  dziłem  cześć  chodzi.
Taką  pracowitą  cnotą
Polska  młódź  kiedyś  z  ochotą
Brzegi  swe,  przez  mężne  boje,
Wiedli  pod  morza  oboje.


Íîâ³ òâîðè