Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 13
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Zbigniew Herbert

Ïðî÷èòàíèé : 133


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Zimowy ogród

Jak  liście  opadały  powieki  kruszyła  się  czułość  spojrzeń
drżały  pod  ziemią  jeszcze  zduszone  gardła  źródeł
na  koniec  zamilkł  głos  ptaka  ostatnia  szczelina  w  kamieniu
i  wśród  najniższych  roślin  niepokój  zmarł  jak  jaszczurka
 
pionowe  linie  drzew  na  horyzontów  wadze
ukośny  promień  padł  na  zatrzymaną  ziemię
Okno  zamknięte  jest  Stanął  zimowy  ogród
Oczy  wilgotne  są  i  mały  przy  ustach  obłok
 
–  jaki  to  pasterz  wyprowadził  drzewa  Kto  grał
tak  aby  wszystko  pogodzić  rękę  gałąź  i  niebo
formirtgę  pewną  jak  ramiona  zmarłej
północny  niesie  Orfeusz
 
tupot  anielskich  ponad  głową  stóp
jak  łuska  skrzydeł  leci  śnieg
cisza  jest  linią  doskonałą  która
porówna  ziemię  z  gwiazdozbiorem  Waga
 
zimowym  sadom  pąki  spojrzeń  –  niech  miłość  nas  już  nie  kaleczy
okrutnym  losom  włosów  garść  –  niech  spala  się  w  powietrzu  
czystym  



Íîâ³ òâîðè