Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 7
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Adam Zagajewski

Ïðî÷èòàíèé : 119


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Wczesne godziny


Wczesne  godziny  przedpołudnia;  jeszcze  nie  piszesz
(nie  próbujesz  pisać,  raczej),  tylko  leniwie  czytasz.
Wszystko  jest  nieruchome,  spokojne,  pełne,  tak
jakby  to  był  prezent  ofiarowany  przez  muzę  powolności,

jak  dawniej,  w  dzieciństwie,  na  wakacjach,  kiedy  długo
studiowało  się  kolorowa  mapę  przed  wycieczką,  mapę,
która  obiecywała  tak  wiele,  głębokie  stawy  w  lesie
jak  świecące  oczy  motyli,  górskie  łąki  tonące  w  ostrej  trawie;

albo  moment  przed  zaśnięciem,  kiedy  jeszcze  nie  ma  snów,
ale  już  wyczuwa  się  ich  nadchodzenie  z  różnych  stron  świata,
ich  marsz,  pielgrzymkę,  ich  czuwanie  przy  łożu  chorego
(chorego  na  jawę),  i  ożywienie  wśród  średniowiecznych  figur

skurczonych  w  wiecznym  bezruchu  nad  katedrą;
wczesne  godziny  przedpołudnia,  cisza
 –  jeszcze  nie  piszesz,
jeszcze  rozumiesz  tak  wiele.
 Zbliża  się  radość.


Íîâ³ òâîðè