Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Julian Przyboś

Ïðî÷èòàíèé : 190


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Jedna noc


Ten  dzień  nie  kończył  się  i  dłużył,  nieruchomo  wisząc,
aż  promienniej,
strzeliściej  się  rozwiał!
Zmrok  gwałtowniej  pierwsze  gwiazdy  wyrajał!
Świtała  zorza  nocy:  twoja  głowa.

 
Za  oknem,  rozpachnionym  napęczniałą,  parną  ziemią,
liściastym,  obłokowym  szumem  świat  ościenny
przepłynął  -
pokój  głębią,  jak  burza  ulewą,  odelgnął!

 
Rzut  twych  w  mroku  zapalonych  ramion
z  sukni  twoją  nagłą  nagość
wypłomienił!

 
W  rozłęk  biódr,  w  wilgną  różę,  rozpękłą  od  zewnątrz,
moim  pędem,  nabrzmiałym  i  tkliwym,  do  dna  twego  ciała,
do  dreszczu  wynikłego  z  nas,  jak  piorun  z  chwili,
zwarciej,  głębiej,  potężniej,
tkliwiej,
do  zachwytu  tchu!...  Gdy  spadła
ta
jedna  noc  więcej  tysiąc!



Íîâ³ òâîðè