Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 8
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Tadeusz Boy-Żeleński

Ïðî÷èòàíèé : 164


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Stefania


Kto  poznał  panią  Stefanią,
Ten  wolał  od  innych  pań  ją

Coś  w  niej  już  takiego  było,
Że  popatrzeć  na  nią  miło.

Oczy  miała  jak  bławatki
I  na  sobie  ładne  szmatki.

Chociaż  to  rzecz  dosyć  trudna,
Zawsze  była  bardzo  schludna.

Aż  mówił  każdy  przechodzień:
"Ta  się  musi  kapać  co  dzień".

Choć  miała  męża  filistra,
W  innych  rzeczach  była  bystra.

Jeździła  aż  do  Abacji
Po  temat  do  konwersacji.

Prócz  tego  natura  szczodra
Dała  jej  b.  ładne  biodra.

Raz  ją  poznał  jeden  malarz,
Który  często  pijał  alasz.

Jak  ją  zobaczył  na  fiksie,
Zaraz  w  niej  zakochał  w  mig  się.

Miała  w  uszach  wielki  topaz
I  była  wycięta  po  pas.

Przedtem  widział  różne  panie,
Ale  zawsze  były  tanie.

I  do  swego  interesu
Miały  dosyć  podłe  desu.

Strasznie  się  zapalił  do  niej,
Wszędzie  za  Stefanią  gonił.

Miał  kolorową  koszulę
I  przemawiał  bardzo  czule.

Żeby  dała  mu  natchnienie,
Ale  ona  mówi,  że  nie.

Że  umi  kochać  bez  granic,
Ale  to  tyż  było  na  nic.

Potem  jej  mówił  na  raucie:
"Dałbym  życie,  żebym  miał  cię".
 
Jak  zobaczył,  że  nie  sposób,
Poszedł  znów  do  tamtych  osób.

Ale  już  zaraz  za  bramą
Mówił,  że  to  nie  to  samo.

Takiej  dostał  dziwnej  manii,
Że  chciał  tylko  od  Stefanii.

Bo  to  zawsze  jest  najgłupsze,
Kiedy  się  kto  przy  czym  uprze.

Mówili  mu  przyjaciele:
"Czemu  jesteś  takie  ciele?

Z  kobietami  trzeba  twardo,
A  nie  cackać  się  z  pulardą".

Więc  jej  zaczął  szarpać  suknie:
A  ta  jak  na  niego  fuknie.

Wtedy  całkiem  stracił  humor
I  upijał  się  na  umor.

Potem  do  Stefanii  lubej
List  napisał  dosyć  gruby.

Że  to  będzie  znakomicie,
Jak  sobie  odbierze  życie.

A  ona  myślała  chytrze:
"To  by  było  nie  najbrzydsze".

Lecz  jak  doszło  co  do  czego,
Jakoś  nic  nie  było  z  tego.

Potem  znowu  za  lat  kilka
Przyszła  na  nią  taka  chwilka.

I  myślała,  czy  to  warto
Było  być  taką  upartą.

Lecz  tymczasem  mu  wychudło,
Bo  już  była  stare  pudło.

Tak  to  ludzie  trwonią  lata,
Że  nie  są  jak  brat  dla  brata.

Z  tym  najgorszy  jest  ambaras,
Żeby  dwoje  chciało  na  raz.



Íîâ³ òâîðè