Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Zygmunt Krasiński

Ïðî÷èòàíèé : 235


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Psalm Miłości

Przeciw  piekłu  podnieść  kord!
Bić  szatanów  czarny  ród!
Rozciąć  szablą  krwawy  knut
Barbarzyńskich  w  świecie  hord!
Lecz  nie  nęcić  polski  Lud
By  niósł  Szlachcie  polskiej  mord!
Marne  wrzaski  -próżne  mowy  –  
Z  krwi  i  z  błota  stary  świat!
My  do  innych  idziem  lat,
Promień  z  Niebios  spadł  już  nowy!
 
Gdy  z  kolebki  Duch  się  budzi,
Niemowlęctwem  wolnych  ludzi
Giliotyna  i  grabieże!
Dzieciom  luby  wściekły  gniew!
I  w  wylaną  bratnią  krew
Wierzą,  ciemne,  w  ślepej  wierze!
Nie  wolności  dotąd  człowiek,
To  wolności  wstało  zwierzę!
Lecz  czas  łuskom  odpaść  z  powiek  -
Czas  już  przejrzeć  Boga  wolę!
Czas  anielski  podjąć  trud,
Czas  odrzucić  wszelki  brud
I  tym  samym  znieść  niewolę!  –  
 
Nie  jest  czynem  –  rzeź  dziecinna!
Nie  jest  czynem  –  wyniszczenie!
Jedna  prawda  boska,  czynna,
To  przez  miłość  przemienienie!
Jeden  tylko,  jeden  cud:
Z  Szlachtą  polską  –  polski  Lud,
Jak  dwa  chóry  –  jedno  pienie!  -
Wszystko  inne  –  złudą  złud!
Wszystko  inne  –  plamą  plam!
I  ojczyzna  tylko  tam!  –  
Jeden  tylko,  jeden  cud:
Z  Szlachtą  polską  –  polski  Lud,
Dusza  żywa  z  żywym  ciałem,
Zespojone  świętym  szałem;
Z  tego  ślubu  jeden  Duch,
Wielki  naród  polski  sam,
Jedna  wola,  jeden  ruch,
O!  zbawienie  tylko  –  tam!  -
 
Kto  chce  iskier  z  czarta  kuźni,
By  przepalić  czarta  moc,
Ten  świat  w  gorszą  wpycha  noc,
Ten  mądrości  wiecznej  bluźni.  -
Choćby  nie  był  Moskal  rodem,
Ten  Moskalem  stał  się  z  ducha,
Ten  mongolskich  natchnień  słucha  -
Moskwa-piekło  mu  narodem.  -
 
*
Szata  Polski  nieskalana,
Przenajczystsza  i  świetlana  –  
Jak  niewinność  trudu  trudów,
Jako  odkup  wszystkich  Ludów,
Dotąd  w  Polski  grobie  leży!  –  
Ten,  kto  wzniesie  pierwszy  rękę,
By  śnieg  zetrzeć  z  tej  odzieży,
Kto  przemieni  w  zbrodnią  –  mękę!
Kto  przekuje  w  nóż  kajdany,
A  nie  w  szablę  –  ten  przeklęty!  -
Tego  straszna  gna  pokusa  -
Ni  mu  rozwój  światów  znany  -
Ni  objawień  mu  Duch  święty,
Ni  pamiętan  duch  Chrystusa!  –  
On  bez  myśli,  on  bez  serca  –  
W  Boga  skarbcach  nic  nie  kupi  –  
On  nieszczęsny  i  on  głupi,
Jak  kat  każden  i  morderca!
 
Gdy  zstępują  w  świat  geniusze,
Innym  sprawę  wiodą  torem!
Nikt  przez  mordy  i  katusze
Nie  był  wieków  Dyktatorem!
Raczej  żyją  niebezpiecznie,
Raczej  w  końcu  giną  sami,
Lecz  zwycięstwo  ich  trwa  wiecznie  –  
A  z  nich  żaden  się  nie  splami
Terroryzmem  –  by  do  szaty
Purpurowej  brał  szkarłaty
Z  braci  swoich  zżętej  głowy  –  
Ani  Cezar  stary  w  Rzymie!
Ani  Francji  Cezar  nowy!
Każde  krwawe  w  dziejach  imię,
Ach!  nosiła  mierna  dusza!
Słaby  tylko  rzeź  wybiera:
Czy  mu  imię  jest  –  Mariusza,
Czy  mu  imię  -Robespiera!
 
W  poświęcenia  świętej  dumie
Poprowadzi  Lud  do  bitwy,
Kto  prowadzić  Lud  ten  umie:
Szlachta  Polski  -  Rusi  -  Litwy!
Pierśże  czyja  kwitnie  w  blizny?
Kto  się  palił  wciąż  ofiarą
Na  ołtarzach  tej  Ojczyzny?
Kto  nad  Ludu  błędną  marą,
Nad  przepaścią  ciemną  jeszcze,
Skrzył  się  cały  w  żary  wieszcze?
Kto  sam  z  władz  swych  się  rozbierał.
Narodowi  pootwierał
Przyszłe,  wielkie  bytu  niwy?
Ani  kupcy  –  ni  Żydowie  -
Ani  mieszczan  też  synowie  –  
Lecz  ród  szlachty  nieszczęśliwy!  –  
Ród,  co  nie  znał  z  wrogiem  miru,
Żniwem  trupim  ścinan  w  boju
Lub  zapędzan  do  Sybiru  –  
Oni  tylko  -  dotąd  oni,
Z  Polską  w  sercu  –  z  mieczem  w  dłoni  –  
Dniem  i  nocą  bez  pokoju!
 
Któż,  zachwycon  zdarzeń  ściekiem,
Nie  popełnił  nigdy  winy?
Chyba  jeden  –  ten  Jedyny,
Co  był  Bogiem  a  Człowiekiem!
Jakiż  naród  –  jakiż  stan  –  
Wiekźe  jaki  z  czystym  czołem
Krzyknąć  może:  "Jam  aniołem!
Jam  nie  zadał  drugim  ran!"
 
Lecz  się  grzechy  mazać  winny,
Gdy  z  grzesznika  człowiek  inny
Wylatuje  śród  cierpienia  –  
Tak  jak  Feniks,  co  się  zmienia  –  
Nieśmiertelny  -śród  płomienia!
A  wyleciał  ptak  ten  nowy,
Syn  zbudzonych  z  snu  rozbiorem!
Ani  zasnął  ojców  wzorem!
Zjeżył  skrzydła  –  ścisnął  szpony
I  w  powietrzu  gryzł  korony,
Berła,  miecze  i  okowy,
Które  trzyma  ptak  dwugłowy!
 
Wszędzie,  wszędzie  na  planecie
Braci  moich  ryty  ślad!
Wy  go  słówmi  nie  zmażecie,
Bo  tchnie  w  dziejach  Boży  ład!
Ich  za  Polskę  –  ścigał  świat,
Ich  za  Polskę  –  męczył  kat  -
Nie  od  wczoraj  –  od  lat  wiela
Pierś  im  palił  skwarny  brzeg  –  
Lub  krył  oczy  wygnań  śnieg
I  więziła  Cytadela!
 
Na  alpejskich  skał  wyżynie,
Po  śródziemnych  fal  błękicie,
Na  italskim  Appeninie,
Na  hiszpańskich  Sierrów  szczycie,
Na  germańskich  niw  równinie,
Po  moskiewskich  wszystkich  lodach,
Na  francuskim  każdym  polu,
Po  wszechziemiach  -  po  wszechwodach
Sieli  przyszłej  Polski  siew!
Boże  ziarna  –  własną  krew  –  
I  wy  syny  tego  bólu!  –  
 
Tam  Lud  święty  Szlachta  święta,-
Nie  kto  inny  -prowadziła!  –  
A  ją  natchnień  wiodła  siła  –  
Bez  niej  dzisiaj  wam  by  pęta
Ducha  żarły,  a  nie  ciało  –  
Bo  Lud  martwy  sam  -  to  mało  –  
Ogrom  leży,  a  bez  czucia  –  
Jeszcze  trzeba  iskry  z  nieba,
A  nie  z  ziemi  -  do  rozkucia
Marzącego  w  śnie  olbrzyma  –  
I  bez  Szlachty  Ludu  nié  ma!  –  
 
Z  życiem  wiernie  przechowanem
Ona  stoi  na  mogile,
W  której  zmartwychwstańców  tyle!  –  
Ona  Ludu,  dziś  kapłanem!  –  
Dzierży  w  ręku  moc  ofiary  –  
Gróźb  nie  lęka  się  ni  kary  –  
Bo  zdeptała  świat  wasz  stary,
Świat  zawiści  -  mordu  -  ciemna  –  
W  którym  tylko  moc  ujemna.
Wie  się  ona  przeznaczoną
Do  noszenia  tu  korony!
Lecz  jedyną  tu  koroną
Wylać  Ducha  na  miliony!
Ciałom  wszystkim  rozdać  chleba  –  
Duszom  wszystkim  -  myśli  z  nieba!
Nic  nie  spychać  nigdy  w  dół,
Lecz  do  coraz  wyższych  kół
Iść  przez  drugich  podnoszenie  –  
Tak  Bóg  czyni  we  wszechświecie!
Bo  cel  światów  -  szlachetnienie!
 
Wy,  co  wyższe  zniżać  chcecie,
Patrzcie!  patrzcie!  -  Od  kamienia
Jak  stopniami  Pan  przemienia
Duchy  stworzeń.  –  Zrazu  senny
Wszczątek  życia,  aż  powoli
Wydobędzie  się  z  niewoli;
-  Walka  trudna  i  trud  boli
Lecz  podnosi  się  kształt  zmienny,
Wreszcie  przywian  Duch  z  daleka
Wdziewa  na  się  pierś  człowieka.  –  
Głaz,  kwiat,  zwierzę  śniły  z  cicha  –  
On  ku  niebu  pnie  już  głowę  –  
Do  aniołów  pieśnią  wzdycha,
Między  gwiazdy  eterowe!
 
Wszystko,  wszystko,  wiecznie,  wszędzie
Rwie  się  w  górę  z  Bożej  myśli!
Z  wiecznym  Bogiem  ten  nie  będzie,
Kto  inaczej  świat  swój  kryśli!
Kto  nie  zszlachcić  naród  cały,
Lecz  chce  szlachtę  zedrzeć  z  chwały  -
Może  chwilkę  w  gruzach  siędzie,
Braci  schłopi  lub  obali  –  
Lecz  nie  wzniesie  Ludu  daléj.  –  
Bo  wszechświata  prawom  wbrew
Sennych  zbudzi  nie  na  ludzi  –  
Zbudzi  sennych  na  zwierzęta!  –  
Miasto  świateł  wielkiej  burzy,
Ujrzy  ziemskiej  dno  kałuży
I  w  niej  polską,  spiekła  krew!
–  To  nie  polskie  będą  święta!  .  –
*
Powiedz,  orle!  orle  mój!
Białoskrzydiny,  niezmazany,
Skąd  tych  czarnych  myśli  rój?
One  rosną  –  gdzie  kajdany!
Ach!  niewola  sączy  jad,
Co  rozkłada  Duchów  skład!
Niczym  Sybir  –  niczym  knuty
I  cielesnych  tortur  król!
Lecz  narodu  duch  otruty  -
To  dopiero  bólów  ból!  -
 
Wiecznie  stoi  Przywłaszczyciel
Przed  wszystkich  oczyma!  –
Tym,  że  stoi,  już  kusiciel:
–  Chyba  Boga  nié  ma!
Sprosnościami  hydnej  durny.
Pomięszał  rozumy!
Rozwiązuje  sam  sumienia
Przez  ogrom  cierpienia!
Sieje  kłamstwo  i  ciemnotę,
Zmieni  zbrodnią  –  w  cnotę!
Bohatyrów  on  przekaci
Na  trupach  ich  braci!
On  przyuczy  dzieci  małe
Wierzyć  w  mord  jak  w  chwałę!
Wezmą  sztylet  mdłe  panienki,
Jak  różę,  do  ręki!
Powie  siostra:  "Bracie,  weź,
Bo  zbawieniem  rzeź!!"
Oszaleją  jego  szałem,
Rozwściekną  -wścieklizną!
Jak  on  będą  –  piekłem  całem,
Nie  niebem,  ojczyzną!  –
 
Precz  tym  złudom,  o  ma  Święta!
Złej  godziny  to  są  mary!
Ty  zostaniesz  nie  dotknięta!
Ty  nie  zbędziesz  dawnej  wiary,
Że  ten  tylko  więzy  przetnie,
Kto  namaszczeń  cnoty  znakiem.
Że  na  ziemi  być  Polakiem
To  żyć  bosko  i  szlachetnie!
 
Niechaj  szepczą  jezuity,
Niechaj  wrzeszczą  demagogi,
Że  cel  wielki  a  ukryty
Odwszetecznia  podłe  drogi  –
Że  przypadków  idąc  kołem,
Wolno  w  bagna  zajść  szatana!
Potem  dusza  w  nich  skąpana
Znów  odnajdzie  się  aniołem  –
Że  się  zmaże  hańby  kartę!
Że  królestwo  Boże  z  czarta  –
Że  wszechdobro  złego  warte  -
Że  wszechmiłość  -  zbrodni  warta!
 
Precz  tym  złudom,  o  ma  Święta!
A  otacza  cię  ich  wiele  –
Wszystkie  świata  chcą  zwierzęta
W  zwierzę  zmienić  cię,  Aniele!
U  stóp  świętych  twej  Golgoty
Wszystkie  złości  zgromadzone!
Wszystkie  Fałsze  i  Ciemnoty  –
Wszystkie  czarne  wieku  Duchy!
Ci  z  nożami  –  ci  z  łańcuchy  –
A  chcą  wszystkie  mąk  koronę
Zwiać  ci  z  czoła  w  piekieł  stronę  –
Byś  zmartwychwstań  wielkim  czynem
Nie  zabłysła  Serafinem!  –
By  krwi  twojej  i  łez  strugi
Nie  mieszkały  w  przyszłym  niebie!
By  się  na  nic  nie  przydało
Chrystusowe  w  tobie  ciało
Umęczone  po  raz  drugi!
By  z  najdroższej  Panu  -  z  ciebie,
Pozostała  w  dziejach  świata
Jakaś  brudna  tylko  szata  –
By  ty  znikła  -  ty,  zbawczym,
Córko  Boża,  ty  -  daremno  –
I  w  sławiańskich  niw  pustyni
Już  na  wieki  było  ciemno!  –
 
Jakież  straszne  ich  postaci,
Tych  kuszących  bezbożników!
Tysiącami  wściekłych  ryków
Proszą  ciebie  o  mord  braci!
Inni  każą  w  imię  Cara
Wierzyć  tobie  -  żeś  ty  mara!
Kościotrupie  u  nich  lice  –
Boże!  Boże!  –  to  upiory,
Z  cmentarzowej  wyszłe  nory!  –
W  oczach  żądła  -  nie  zrzenice  –
Pod  żebrami  serca  nié  ma  –
W  miejscu  serca  wąż  się  zżyma
I  wyłażą  z  piersi  gady,
Wszystkie  hańby  –  wszystkie  zdrady  –
Obrzydliwym  gnąc  się  ruchem,
Każda  wije  się  łańcuchem,
Z  drugą  wiąże  się  w  przestrzeni!
Już  się  coraz  bardziej  zbliża
Tłum  plugawy  ten  do  ciebie!
Łańcuchami  żmij  złączeni,
Do  twojego  idą  krzyża,
Co  na  wzgórzu,  w  czystym  niebie.
Już  stanęli  –  wznoszą  głowę  –
Plwają  śliny  swe  nieczyste
Na  twe  ciało  promieniste  –
Zarzucają  z  wężów  wieńce
Na  przebite  twoje  ręce,
Na  twe  stopy  marmurowe!
Oni  ciebie  by  rozdarli,
Ciebie  przyszłą  –  ci  z  przeszłości
Ciebie  żywą  -  ci  umarli,
Co  nie  wejdą  do  twych  włości!
*
Polsko  moja!  Polsko  święta!
Nad  zwycięstwa  stoisz  progiem;
Kres  to  męki  twój  ostatni!
Niechaj  tylko  uwydatni,
Żeś  wszechzłego  wiecznym  wrogiem!
Potem  prysną  śmierci  pęta
I  ty  będziesz  wniebowzięta,
Bo  aż  w  śmierci  byłaś  z  Bogiem!
 
Gdy  ostatnia  chwila
Zgon  w  życie  przesila,
Najsroższy  bój!
Szloch  zwątpień  –  jęk  skargi
Jęczą  mrące  wargi  -
O!  Boże  mój!  –
 
W  męczeńskiej  twej  sile
Pokonaj  tę  chwilę,
Ten  zwycięż  ból  –
A  wstaniesz  na  nowo,
A  wstaniesz  Królową
Sławiańskich  pól!  –
 
Moskiewskie  mamidłała,
Obietnice,  sidła,
Nie  zwodzą  już!
Dziesięć  Ludów  czeka
Na  myśl  –  lub  człowieka  –
Myśl  twoja  –  tuż!  –
 
Nie  zsamobójczona,
Z  własną  krwią  u  łona,
Przed  Bogiem  stań!
By  wziął  cię  z  kolei
W  poczet  swych  idei,
Tych  świata  pań!  –
 
Dziś  wschodni  ląd
Dwóch  bójką  wiar  –
–  Ty  i  Car.  –
Car,  życia  trąd  –
Ty,  życia  prąd,
Ty,  życia  dar!
 
Niech  miłośnie,
Jak  ku  wiośnie,
W  twą  patrzą  twarz!
Bądź  mistrzynią,
Co  krzywości
Świata  prości,
Przewodczynią
Wszechmiłości!
 
Grzech  wszelki  maż  –
Łzę  wszelką  susz  –
Depcz  ziemski  szał  –
Rządź  światem  dusz,
Gardź  państwem  ciał
Nieś  dech  Pana,
Nie  skalana
Żadnym  kałem!
Ludy  z  trzody
Stwórz  w  narody:
Stań  nad  niemi
Ich  na  ziemi
Ideałem!
 
Przeciw  piekłu  podnieść  kord
Bić  szatanów  czarny  ród!
Rozciąć  szablą  krwawy  knut
Barbarzyńskich  w  świecie  hord!
Lecz  nie  nęcić  polski  Lud,
By  niósł  Szlachcie  polskiej  mord!
Jedno  tylko,  ach!  zbawienie,
Jeden  tylko  -  jeden  cud:
Z  Szlachtą  polską  -  polski  Lud,
Jak  dwa  chóry  -  jedno  pienie!  –
 
Hajdamackie  rzućcie  noże
I  oszczerstwa,  i  bluźnierstwa!
By  Carycy  w  grobie  kości
Nie  skleiły  się  z  radości,
Trup  nie  parsknął  w  śmiech  szyderstwa!
 
Hajdamackie  rzućcie  noże,
By  nie  klęły  na  was  wieki,
Że  cel  wieków  -  znów  daleki!
Żeście  w  dumie  -żeście  w  szale
Przewrócili  losów  szale
I  rozbili  się  na  skale,
Kędy  wiecznie  się  wyrodni
Rozbić  muszą  -  bo  na  zbrodni!...
 
Hajdamackie  rzućcie  noże,
Jeśli  w  głębi  serca  wiecie,
Że  w  planety  tego  dzieje
Pan  wciąż  z  niebios  myśl  swą  sieje.
-  Nie  przypadek  rządzi  w  świecie  -
Nikt  nie  stawia  gmachu  z  błota
I  najwyższy  rozum  –  cnota!  –
 
Hajdamackie  rzućcie  noże!
Bo  gdy  miną  fale  godzin,
Co  nas  dzielą  od  odrodzin,
Będzie  Polska  zmartwychwstała
Wszystkich  zbójców  przeklinała!
-  Tamci  lepsi  –  i  mniej  śmieli,
Skradli  ziemię  –  czci  nie  tknęli,
Sławy  wieków  nie  zatarli!
Niech  głos  Ludów  to  opowie!
My  jaśnieli,  choć  umarli,
Jako  jaśnią  aniołowie!
 
Hajdamackie  rzućcie  noże!
A  gdy  zagrzmi  –  o  żniw  porze,
Wtedy  naprzód  –  w  imię  Boże!
Bierzcie  szable  –  sierpy  –  kosy  –
Dać  żniwiarzom  wszystkim  grunt  -
Rozpłomienić  święty  bunt  –
Lecić  będą,  lecić  kłosy,
Ziemię  zbroczy  gęsty  wróg,
Twierdz  i  więzień  prysną  mury  –
Duchem  zatlon,  ogrom  zgorze
Jak  suchego  siana  stóg!
A  patrzący  wiecznie  z  góry
Nie  odwróci  twarzy  Bóg!  –



Íîâ³ òâîðè